Nikt Cię tak nie zrozumie jak inna matka.

Nikt Cię tak nie zrozumie jak inna matka. Wiadomo. W końcu najbardziej dogadujemy się zawsze z osobami, które są w podobnej do naszej sytuacji. Identycznie jest wtedy, kiedy zostajesz matką. Ale jak tu wbić się do tego tajemniczego, zaklętego kręgu? Zgraja nawiedzonych matek może wcale nie być tym, co widziałaś w swojej świetlanej przyszłości matki.
Każda z nas ma takie przeświadczenie, że te wszystkie klubiki dla mam, spotkania w piaskownicy i inne grupy wsparcia to nic innego, jak tylko okazja do wzajemnego narzekania zaniedbanych mamusiek, ewentualnie przechwałek idealnych matek perfekcyjnych dzieci, albo, co gorsza, dzielenia się informacjami, których wcale nie chcesz poznać, jak liczba szwów, kolor kupy niemowlaka i graficzny opis epidemii rotawirusa, który zmasakrował rodzinę zaprzyjaźnionej „mamy Tosi”.
Jest taki moment w życiu chyba każdej matki, że trochę stroni od tego towarzystwa. Przynajmniej ja stroniłam. Miałam tak dość tematu dzieci, że ostatnie, na co miałam ochotę, to wysłuchiwanie cudzych problemów na ten sam temat, słuchanie płaczu innych dzieci i dzielenie czyjejś depresji. Ale potem się zorientowałam, że ta wioska z powiedzenia „trzeba wioski, żeby wychować człowieka”, to nie tylko mama, tata i dziadkowie oseska, to też grupa kobiet, która zwyczajnie każdej matce jest potrzebna do przeżycia przygody życia, jaką jest macierzyństwo. Bo nikt Cię tak nie zrozumie jak inna matka.
Przy odrobinie szczęścia można mieć obok siebie kochającego partnera – ojca, można z nim dzielić wszystkie wychowawcze wzloty i upadki. Z chłopem jednak nie pogadasz o porodzie, o nietrzymaniu moczu, czy o przepisie na domową kaszkę.
Nikt Cię tak nie zrozumie jak inna matka, bo tylko druga matka wie, że ciąża to nie jest jakieś przyjemne polegiwanie, a urlop macierzyński jest najgorszym w historii chwytem marketingowym. Tylko z drugą matką możesz sobie pożartować z odpowiedzi „a w sumie nic”, na pytanie „co dziś robiłaś”. Bo tylko ona kuma, że to „a w sumie nic”, to znaczy pięć prań, dwudaniowy obiad, ogarnięcie chałupy, trójki dzieci, ośmiu końców świata i zakupów dla całej armii z maruderem u boku. I ciasto w piekarniku. W sumie nic.
Tylko druga matka wie, że jak patrzysz na zegarek w okolicach 17 to nie po to, żeby sprawdzić która jest godzina, a żeby się dowiedzieć, czy już można się napić wina na skołatane nerwy.
Tylko druga matka wie, że to, że masz na sobie piżamę o 19 to nie oznacza, że JUŻ się wystroiłaś do łóżka, a że jeszcze się nie przebrałaś.
Tylko matki specyficznie śmieją się z żartów o seksie i powiedzenia „rób co chcesz, tylko mnie nie budź”. Nie znam takiej, która by nie przyznała, że choć przez chwilę w jej domu właśnie tak było.
Kto inny skuma gadki o pogryzionych sutkach, rozstępach i kłótniach ze starym o to, kto dziś w nocy wstaje obsługiwać latorośl?
Nikt Cię tak nie zrozumie jak inna matka, która też musi się zamykać w toalecie, żeby mieć moment spokoju i uciec od wszechogarniającego maaaaaaaamoooooooooo.
Druga matka czai, że jest taka granica niewyspania, po której człowiek przestaje myśleć, a już racjonalnie to w ogóle i nie ma nic dziwnego w tym, że matka wyjdzie z domu w pantoflach na śnieg, włoży kluczyki od samochodu razem z zakupami do lodówki, a na pytanie, ile lat ma dziecko, odpowie 54 miesiące i trzy dni!
Kiedy mówisz „wpadnij się do nas pobawić z małym w piątek po południu” nikt Cię tak nie zrozumie jak inna matka, która od razu wie, że masz na myśli „wpadnij, napijemy się kawy ignorując przy tym dzieci, które może się ładnie pobawią”.
Druga matka kuma, że choć zarwałaś już kilka nocy pod rząd, oczywiście do 24-tej piekłaś wczoraj babeczki na szkolny piknik.
Jeśli masz szczęście i trafisz na fajną dziewczynę, możesz liczyć na to, że ominie Cię wyścig matek, surowe ocenianie i poczucie winy. Nagle może wyjść na jaw, że z inną matką łączy Cię wspólny wróg w postaci prasowania, a łączy zamiłowanie do pizzy na telefon w niedzielny wieczór.
Zaprzyjaźniona matka nie obrzuci Cię oburzonym spojrzeniem na widok Twojego dziecka w brudnej koszulce. Istnieje szansa, że jej dziecko też paraduje w dwóch różnych skarpetkach albo z resztkami dżemu we włosach.
Tylko z inną matką możesz porozmawiać o każdej porze dnia i nocy o kupie. O wymiotach, o czymś, co tajemniczo zajeżdża w aucie i o posikanych prześcieradłach.
Inna matka nigdy Ci nie powie z oburzeniem, że jej dzieci NIGDY tak nie będą robiły. Bo ona wie, że będą, że robią, może nawet jeszcze gorzej. Nigdy Cię nie zapyta, czy coś tu śmierdzi i jakie masz plany na wieczór.
Nie skrytykuje Twojego dresu i kitki. To, że wyszłaś z domu, Twoje dzieci są nakarmione i szczęśliwe, będzie dla niej wystarczającym Twoim osiągnięciem. Nikt Cię tak nie zrozumie jak inna matka, bo sama jest w identycznej sytuacji i wie, że czasami potrzeba poklepania po plecach, zapewnienia, że wszystkie dzieci tak mają i że do 20 już nie daleko.
To od niej możesz dostać porozumiewawcze spojrzenie, kiedy zdarzy Ci się zapomnieć o stroju na gimnastykę, owocach na sałatkę do przedszkola i dychy na zbiórkę.
Inna matka ma zawsze w domu schowane na czarną godzinę słodycze. Najlepsze z najlepszych mają też wino. Bo fajne, dowcipne i mądre matki oferują wsparcie, pomoc i alkohol. Są rewelacyjnymi towarzyszkami ironicznych żartów i mrożących krew w żyłach macierzyńskich absurdów, jak i łykania łez bezsilności czy strachu.
Nikt Cię tak nie zrozumie jak inna matka, bo nie musisz jej tłumaczyć, dlaczego o 8 rano czujesz, że to był długi dzień, dlaczego musisz już natychmiast wyjść z parku i co oznacza, że na kolację umawiasz się o 16, a impreza na mieście to taka, po której o 23 śpisz już we własnym łóżku.
Nikt Cię tak nie zrozumie jak inna matka, z którą na kawę umawiasz się okrągły miesiąc. Twoje życie towarzyskie ogranicza się do szybkiej pogawędki o dzieciach, która jest przerywana ojojaniem, okrzykami „nie głaskaj psa” i wycieraniem śpików. Ewentualnie w repertuarze spotkań są też kinderbale, na których przebrane za Elsę lub innego Spidermana, dzieci, krzyczą, potem dostają jeszcze więcej słodyczy, więc krzyczą i skaczą głośniej, na zmianę albo jednocześnie, a umęczone matki, z przyklejonym uśmiechem podpierają ściany i rozmawiają o zajęciach dodatkowych.
Druga matka jest jak google, tylko lepsza, bo od razu podaje wynik, który w google może być na trzeciej dopiero stronie. Te dwie pierwsze strony matka przeżyła w postaci wielu nocy przy małym łóżeczku, wypróbowania piętnastu maści na odparzenia i dziesięciu sposobów na kolki. Nie działało, wywal to, mówi. Pocztą pantoflową zawsze znajdziesz najszybsze i najprostsze rozwiązania z ust drugiej mamy.
Nikt Cię tak nie zrozumie jak inna matka, która wie, że czasem potrzebujesz pomocy. Posiedzi z dzieckiem, odbierze ze szkoły, pomoże siaty dźwigać, jak ręki braknie, zostanie wieczorem, żebyś z ojcem mogła na randkę pójść. Zagada dzieciaka w fazie focha i zawsze służy najlepszą rozrywką dla Twojego dziecka – swoim dzieckiem.
To spojrzenie pod nierówną kreską zrobioną z jednym dzieckiem na rękach, drugim uczepionym u nogi, kuma się bez cienia oceniania tylko w tym życiowym momencie.
Tylko druga matka zrozumie, że gdzieś pomiędzy maratonem domowych obowiązków, wycieraniem małej pupy, resztkami kariery i pustą lodówką, jesteś nadal dziewczyną, którą kiedyś byłaś i co jakiś czas masz ochotę wziąć wakacje od życia i wyjechać tam, gdzie nie ma zasięgu, nikt nie płacze i nikt od Ciebie nic nie chce.
Fajnie mieć też koleżanki, które nie mają dzieci. Żeby sobie przypomnieć, jak to było żyć bez ciśnienia, wiecznego pośpiechu i ani chwili dla siebie, móc podejmować egoistyczne decyzje, spać do południa i nie mieć w domu ani jednej mokrej chusteczki. A tak na serio – nie dzieciate kumpelki są świetną odskocznią. Z nimi rzeczywiście możesz pogadać o czymś innym niż tylko o dzieciach. Ale inne matki są Ci zwyczajnie potrzebne do przeżycia. Nikt Cię tak nie zrozumie jak inna matka, która czasami nie daje rady, ale nie zamieniłaby się na nic i z nikim. Tego się nie da wytłumaczyć i może dlatego matki tak doskonale się rozumieją.
♥
Już za chwilę idę na imprezę. Dzisiejsze balety będą w parku, o 15, będzie się lał sok, będą się stoły uginały od zdrowych kanapek dla dzieci, będą rozrywki – piłka, plac zabaw i uganianie za okolicznymi psami. Będą dzieci i będą matki. Gdyby nie one, wizja kolejnego takiego piątku nie byłaby dla mnie ekscytująca. Ale wiem, że głupio pogadamy, pośmiejemy się, może któraś podsunie fajny pomysł na wycieczkę w weekend, któraś skoczy po kawę, któraś będzie miała mokre chusteczki, jak dzieciaki się ubrudzą, żeby wyjść do toalety żadna nie będzie musiała ze sobą brać całego majdanu.
Tak. Nikt Cię tak nie zrozumie jak inna matka. I jak dobrze, że zamiast ciągłych wojen podjazdowych, oceniania i wyścigów na matkę stulecia, możemy się otaczać fajnymi towarzyszkami życiowego rollercoastera, którym jest macierzyństwo. Bez nich bym chyba tego nie przeżyła.
Jesteś częścią tej wioski. Dziękuję.
Zdjęcie: źródło.
Dziękuję, że tu jesteś! Mam nadzieję, że ten tekst był dla Ciebie wartościowy. Jeśli masz ochotę, zostaw po sobie ślad:
– Zaobserwuj mnie na Instagramie i dołącz do mojej społeczności, gdzie znajdziesz całą masę wzruszeń, przepisów, promocji i podpowiedzi! Odpisuję na komentarze i wiadomości, więc pisz do mnie śmiało!
– Zostaw tu komentarz, porozmawiajmy! Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim też ze znajomym. To dla mnie ogromna motywacja do dalszego tworzenia.
– Zapisz się do mojego newslettera, dzięki temu będziesz na bieżąco i nie ominą Cię żadne sekrety przeznaczone tylko dla najwierniejszych czytelników.
– Zerknij do mojego sklepu, znajdziesz tam moje bestsellerowe e-booki i produkty niespodzianki!
Kiedy bylam w pierwszej ciazy, poznalam, zupelnie przypadkowo, u jak sie okazalo naszego wspolnego gina, inna Polke. Nasze terminy oddzielalo kilka tygodni i rzeczywiscie tak tez urodzilysmy. Nie wiem, jak bez niej przezylabym ten pierwszy rok. Trafilo mi sie „ciezkie” niemowle, placzace i nie spiace, dzis wiem, ze byl to tzw. HNB, jej maluch na poczatku „tylko spal”. Ale mimo to, dzieki niej nie zwariowalam do konca. Deszcz czy slonce, w dni powszednie spotykalysmy sie o umowionej godzinie (ja, oczywiscie, zawsze spozniona, czerwona i spocona, z glosno protestujacym „malenstwem”) i szlysmy. Przed siebie, do parku, na lake, na place zabaw, na zajecia z maluchami, czasem nawet gdzies dalej. Odkrywalysmy, gdzie sa windy, a gdzie przewijaki, wymienialysmy sie odczuciami i zestawami ubran, kiedy jednak bylo wiecej „katastrof” niz zabranych ubranek na zmiane. To bylo macierzynstwo niskobudzetowe, zadne tam latte macchiatto w modnym klubiku, raczej kawa w termosie i tony pokrojonych owocow, pozniej obiadki, bo dzieci najchetniej jadly na dworzu. Jesli kawka, to u niej, bo u mnie zawsze wygladalo jak po tornado, na usprawiedliwienie dodam, ze dziecko zaczelo przesypiac w wieku 2, 5 lat. Gdyby nie ona, nie wiem, czy znalazlabym powod do smiechu podczas tych miesiecy. Po roku, znowu zabawny przypadek, dolaczyla do nas inna Polka, mama blizniakow. Zabawne, bo urodziny naszych dzieci zawieraly sie wszystkie w pieciu tygodniach. Zrobilo sie jeszcze fajniej. Ona miala gorzej – jedno dziecko „cool”, drugie HNB, wiszace na niej jak czepiak. Mieszkala na trzecim, bez windy, kazde wyjscie samej to byl problem. Wtedy zrozumialam, ze gdyby nie ta inna mama, moje zycie wygladaloby podobnie jak zycie mamy dwojga, ze siedzialabym tak w domu, czekajac na zmilowanie czyt. na kogos, kto moglby mi pomoc. Ze jednak ogarnac jedno jest nieco latwiej, niz ciagnac po schodach opierajacego sie buntownika, uwazajac przy tym, by drugie sie nie sturlalo ze stopni. Nasze drogi juz sie rozeszly, ale te zwiazki mialy ogromny wplyw na poczatki mojego macierzynstwa. Dzieki, Dziewczyny.
Fantastyczna historia, która dokładnie obrazuje to, co chciałam przekazać. Miałaś szczęście i macierzyństwo z inną mamą jest dużo bardziej przystępne. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz. Wszystkiego dobrego!
Dzieki, teraz tez to tak widze, jako szczescie.
Daga ja wiem ze nikogo do picia nie namawiasz, że od kieliszka wina nikt nie umarł, że to niby żart, żeby było śmieszniej… ale trochę przesadzasz, w co drugim poście, jak nie w każdym jakieś nawiązanie do wina…. trochę to robi się niesmaczne…. a sama pisałaś że wino to tylko u Ciebie w weekend, że sporadycznie itd ….więc w końcu pijesz czy nie pijesz? 🙂 jak ktoś czyta tak co drugi dzień że dla matki najlepszym panaceum na wszystko jest wino…. to po pewnym czasie normą jest coraz więcej.
dlaczego usunęłaś mój komentarz? nie był obraźliwy, wulgarny ani nawet niegrzeczny…jak widać sama nie potrafisz dyskusji uciągnąć a zarzucasz to innym. Najłatwiej usunąć komentarz, ripostę i swoją na wierzchu zostawić. Każdy kto Ci klaszcze jest super, masz inne zdanie WON.
Zuzanno. Może to brzmi trochę brutalnie i egoistycznie, ale to prywatny blog. Pomimo tysięcy czytelników to prywatny blog. Autor może tu zamieszać i usuwać co mu się podoba, a jeśli mu się nie podoba to po prostu nie akceptuje komentarza. Kropka. To nie Onet czy wp gdzie notabene też są usuwane komentarze z różnych z względów. Autor ma tę wolność decyzji. To tak jakby na witrynie banku, na szybie ktoś nakleił kartkę „Precz z kredytami. One niszczą rodziny.Co druga ma problemy ze spłata” Wszystko prawda, ale kierownik oddziału zdejmie te karteczkę. Bo to jego bank. Nie mam pojęcia jaki był komentarz, myślę, że nic wspólnego z bankiem, ale nie zabierajmy autorowi jego praw. Pozdrawiam 🙂
Niestety nie wszyscy to rozumieją Marcin. Nawet Ci, którzy, jak Zuzanna, zostali zablokowani za inne komentarze. Blog to mój dom. I jak do domu nie zapraszam do niego ludzi, których opinii nie lubię. Gadki o ponoszeniu odpowiedzialności za to, co piszę są dla mnie śmieszne. Konstruktywną krytykę mojej osoby mogę przyjąć od mamy, od męża, od przyjaciela, nie od czytelnika bloga, szczególnie jeśli ta osoba próbuje mi coś wmówić.
Super mieć inną matkę sąsiadkę w czasie wychowawczego/ macierzyńskiego. Mieć się do kogo odezwać, jak wszyscy znajomi są w pracy, czy wpaść na kawę z dzieckiem, jak jest brzydka pogoda. Miałam tak przy pierwszym dziecku i po przeprowadzce zrozumiałam, jak bez tego trudno ogarnąć gorsze dni.
Dzieciata koleżanka na drugim końcu miasta też jest ok, ale sąsiadka z dzieckiem to prawdziwy skarb 😉
Dokładnie, to bardzo pomaga! Dobrze, że miałaś kogoś takiego.