Dobry ojciec.

Dziś Dzień Ojca. Przyznam szczerze, że w ogóle nie myślałam o tym, jakim ojcem będzie mój mąż, kiedy postanowiliśmy wieść wspólne życie. A potem urodziły się nam Trojaczki i na jakiekolwiek dywagacje było już za późno. Co spawia, że mój mąż to dobry ojciec?Mąż od początku fantastycznie odnalazł się w tej roli. Już w szpitalu, ściągał garnitur i siedział bez koszuli na oddziale neonatologicznym kangurując nasze maluchy. Od pierwszych chwil nie dawał się ponieść emocjom i wszystkie potencjalnie złe wiadomości przyjmował z rzeczowym spokojem. To głównie dzięki niemu przetrwaliśmy ten ciężki okres w miarę stabilnie, z optymizmem patrząc w przyszłość. 

Mąż codziennie utwierdza mnie w przekonaniu, że Tata to taki sam rodzic jak Mama. Dzielimy się wszystkimi obowiązkami, mąż aktywnie uczestniczy w każdym dniu naszych dzieci. Przebierał pieluchy, karmił, kąpał, wstaje w nocy, czasem nawet częściej niż ja. Nie bał się nigdy zostawać sam z całą trójką, spędził samotnie z dziećmi kilka weekendów.

Cechują go nieograniczone pokłady cierpliwości, choć właśnie wpadł do domu po 12 godzinach w pracy na pełnych obrotach. Nigdy nie mówi dzieciom „zaraz”, choć wiem, że często jest bardzo zmęczony i zestresowany pracą. Ma taką sama jak ja intuicję, zresztą nie wierzę w bzdurę, że kobieca intuicja robi z nas lepsze matki. Moja intuicja nie miała nic wspólnego z umiejętnością zmiany pieluch czy usypiania dziecka. Po prostu musiałam się tego nauczyć. 

Nasz związek jest partnerski i od początku tak wyglądały nasze rodzicielskie obowiązki – dzielimy się nimi po połowie. Mąż stara się inaczej wychowywać syna, a inaczej nasze córki, za co dodatkowo go podziwiam, bo ja sama nie mam siły się na tym skupić i Domi mógłby przy mnie zginąć w powodzi różowych spineczek. 

Patrząc na to, jak Mąż bawi się z dziećmi, jak się o nie troszczy i jak rozczulają go, wielkiego, twardego chłopa ich gesty przywiązania i miłości wiem, że jest świetnym ojcem. Niedawno wyjechał służbowo. Dzieci stale pytały, czy jak się jutro obudzą to tatuś wróci. Codziennie, przez dwa tygodnie. 

Mąż też bardzo się stara nie zapominać o naszej relacji, pokazując tym samym dzieciom, że w jego życiu jestem równie ważna. Wydaje mi się to bardzo istotne, bo łatwo moglibyśmy się od siebie oddalić w tym zwariowanym czasie. Przed dziećmi trzymamy jeden front, dawno temu ustaliliśmy, że nie będziemy się przed nimi przegadywać. 

Często jestem przerażona ogromem odpowiedzialności, która wiąże się z wychowaniem trójki dzieci. Cieszę się, że razem przez to przechodzimy. Śmiejemy się, że jak przeżyjemy wychowanie huraganu „El Trojacco”, naszego związku już nic nie ruszy. 

Zaprosiłam kilka zaprzyjaźnionych blogerek, aby pomogły w odpowiedzi na pytanie “Co sprawia, że Twój partner to dobry Ojciec?”

 

Gosia – ANTYTERRORYSTKA

Kim jest tata? Tata to pierwszy najważniejszy mężczyzna w życiu każdego dziecka. Wiadomo, że mama jest niezbędna, ale tata też dokłada swoje grosze do kształtowania się nowego człowieka.

Dlaczego mój Mąż jest dobrym ojcem? Nie mierzę jego ojcostwa poprzez ilość zmienionych pieluch i nocnych pobudek. Najważniejsze jest to, że wszystko co robi, robi z myślą o córce. Czy jest to praca, czy planowanie przyjemności ona jest na pierwszym planie. Jest jego oczkiem w głowie. Razem skutecznie podnoszą mi ciśnienie.

Jest dla mnie wielkim wsparciem w codziennych przygodach. Głosem rozsądku, kiedy panikuję w sprawach związanych z Młodą. Nie jest człowiekiem, który jest idealny, jak każdy z nas popełnia błędy ale uczy się na nich i wytrwale pogłębia swoją wiedzę w dziedzinie wychowania. Jestem pewna, że przy kolejnym dziecku będzie nam dużo łatwiej. Spójrzmy na to wszystko również z perspektywy Młodej. Mogę to sobie oczywiście tylko wyobrazić..

„Tata częściej niż mama przymyka oko na wiele spraw. Ma bardziej szalone pomysły. Przemyca niezdrowe przekąski (w granicach rozsądku oczywiście). Bawiąc się ze mną ma bardzo ciekawe pomysły, wymyśla świetne zabawy. Kiedy spędzamy czas z książkami – nie jest to zwykłe czytanie. Tata ma milion pomysłów jak umilić mi czas. Najbardziej lubię naszą wspólną grę w piłkę. Zabiera mnie na wycieczki, zwiedzamy fajne miejsca, spacerujemy, bawimy się. Podczas tych wspólnych chwil uczy mnie także rzeczy, które są niezbędne do życia w społeczeństwie. Czasem wydaje mi się, że gada bez sensu, ale za kilka lat przyznam mu rację. Tata spędza w domu mało czasu, wiadomo praca jest niezbędna do tego, żeby zapewnić nam byt. Kiedy jest ze mną wykorzystujemy te chwile maksymalnie. Najfajniej jest jak nie ma z nami mamy. Opowiadamy jej później wszystko ale mamy również swoje tajemnice”.

Tekst napisany przeze mnie nie oddaje w pełni tego jak dobrym ojcem jest mój Mąż. Najlepiej przedstawiają to słowa córki: „Mamo ja to zrobię z tatą, ty sobie idź”.

Paulina – MATKA PAUKA

Jest taka historia o ojcu mojej córki, którą zawsze chętnie przytaczam. W niedzielę, na trzeci dzień po porodzie lekarz postanowił wypuścić nas do domu. Przyjechał więc Marcin do szpitala z całym ekwipunkiem: becikiem, mikro-ubrankami, ubraniami dla mnie. Postanowiłam przed wyjściem wziąć jeszcze prysznic. Kiedy ja się wesoło pluskałam, wydarzyły się następujące rzeczy:

Marcin rozebrał dziecko ze szpitalnych ubranek, umył pępek, zmienił pieluchę, ubrał, zawinął w becik i zrelaksowany czekał na moje przyjście. Zanim jednak skończyłam zażywać kąpieli wpadły do sali dwie położne mówiąc, że przyszły przebrać dziecko.

– Ale ja już przebrałem córkę.

– Jak to PAN? A gdzie żona?

– Prysznic bierze.

– I sam pan dziecko przebrał, bez pomocy? – nie wierzyły.

– No tak, sam.

– Niemożliwe! Kryśka! Halina! – zawołały koleżanki. – Słyszałyście?! Pan sam dziecko do wyjścia przygotował! Myśmy tu takiego taty od kilkunastu lat nie widziały! 

Takim właśnie ojcem jest mój Marcin. Bardzo intuicyjnym, który nie boi się wyzwań. To on do córki gadał zaraz po porodzie i on ją pierwszy przytulał. To on, kiedy ja się bałam, mył naszą córkę. To on zadbał, żeby ta pępowina, którą sam przeciął ładnie się zagoiła (ja pępka dotknęłam może jeden raz). On wstawał w nocy żeby mi przynieść dziecko do karmienia i żeby po chwili odnieść je z powrotem. On poszedł z nią na pierwszy spacer (wrócił po trzech godzinach). Śmiałam się, że jakby mógł to by nakarmił córkę piersią. To on czyta bajki na dobranoc. On ma sto razy więcej cierpliwości ode mnie.

Na jego widok moja córka aż piszczy, ściąga mu buty i wkłada kapcie na stopy. Moje dziecko ma ogromne szczęście, że jest córką swojego taty, a ja mam ogromną przyjemność patrzeć na to, jak bardzo się kochają! 

Marzena – NA KÓŁKACH

Tej roli nie można się nauczyć. Nie ma żadnej szkoły, która przygotuje Cię do ojcostwa. Bycie tatą trzeba czuć, trzeba działać instynktownie, dlatego uważam, że mój facet poradził sobie doskonale z nowym wyzwaniem, którym bycie tatą jest. W jednym momencie musiał nauczyć się podstawowych czynności, które trzeba wykonać przy noworodku. Nową wiedzę ekspresowo przyswoił i wdrażał w codzienność. Nie bał się, wręcz przeciwnie garnął się do wszystkiego chętnie. Jego pokłady cierpliwości potrafiły się wielokrotnie zwiększyć, a radość z układania klocków i kolekcjonowania samochodów powróciła na nowo. Wszystkie te umiejętności, które w szybkim czasie musiał przyswoić i nauczyć się z nimi funkcjonować sprawiają, że Adam to dobry Ojciec. Słucha, rozumie, uczy i bawi Arka jak najlepiej tylko potrafi.

A co sprawia, ze Twój partner to dobry Ojciec?

35 komentarzy

  1. Mój mąż to dobry ojciec, ponieważ kocha naszą córeczkę do szaleństwa i jest dla niego całym życiem. I w sumie tutaj mogłabym zakończyć, ale skoro jest Dzień Ojca, to go jeszcze pochwalę :). Podobnie jak Twój mąż, od początku zaangażował się w pomoc przy małej i przyznam szczerze, że nie wiem, jak bez niego dałabym sobie radę. Serio, gdyby nie jego zaangażowanie, to chyba do tej pory błądziłabym, jak dziecko we mgle. Fajnie mieć partnera, który wspiera i pomaga, bo wychowywanie to nie jest pikuś :). Gaja już teraz ma z tatusiem bardzo silną więź i to jest naprawdę budujące!
    Wpis przeczytałam z wielką przyjemnością! Tatusiowie rulez, wszystkiego najlepszego!
    P.S. We Włoszech nie ma dzisiaj Dnia Ojca i, o zgrozo, nie pamiętam, kiedy się go obchodzi :).

  2. Ja to jestem taka ciapa, ze oczywiście łzy przełykam czytając takie teksty. 😉 Myślę, że mamy wielkie szczęście że mamy obok siebie takich fajnych chłopków 😉

  3. Ja na początku zastanawiałam się jakim ojcem będzie mój mąż i trochę się obawiałam. Każda mama chce dla dziecka idealnego tatę i sama chce być dobra matką. Na szczęście mój Mąż okazał się cudownym człowiekiem, zakochanym bez pamięci w swoim synku. Wstawał w nocy, karmin, kąpał. Uwielbiają spędzać razem czas. Kocham ich obu nad życie <3

    1. Jak tak pomyślę, to w sumie nigdy nie widziałam nawet mojego męża z żadnym dzieckiem, ale też odnalazł się znakomicie. Może to jakaś podświadomość działa, że sobie tak fajnie wybrałyśmy?

  4. Mój Marcin już w dniu narodzin Olka przewijał go i nosił, wstawał do niego w nocy w szpitalu – a ja leżałam po cesarce i napatrzeć się na ten widok nie mogłam. Już wtedy, tego pierwszego dnia, wiedziałam że będzie wspaniałym tatą. Nawet mama Marcina kilka dni po porodzie spytała mnie ukradkiem, czy Marcin mi pomaga – 'bo parę lat wcześniej to on mówił że wcale nie chce mieć dzieci’. W szoku była jak jej powiedziałam, że Marcin od pierwszych chwil tak się angażuje we wszystko.

  5. ja jako ojcu moich Dzieci dziękuję mojemu Małżonowi za zimny osąd sytuacji, brak nerwowych reakcji i czasem przysłowiowy kubeł zimnej wody wtedy kiedy ja panikuję

  6. Jezu, mój też o wiele szybciej ogarnął to rodzicielstwo ode mnie. Gdyby nie on, to bym chyba zwariowała! Moj Flo miał mega kolki jak był maluchem, tata CODZEINNIE po przyjsciu z pracy motał go w chustę, puszczał głosne reagge i kołysał się godzinami. I tak przez kilka tygodni. A w szpitalu też pierwszy raz wykąpał i ubrał młodego, także piąteczka Pauka 😉 I wiecie co? Mi to się takie naturalne wydaje. Nie mogę ogarnąć tego, że są na świecie mężczyźni którzy tych pieluch nie zmieniają, nie tulą i się tym rodzicielstwem nie interesują.

    1. Mi się też nie chce w to wierzyć. Tzn. wiem, że są tacy, ale kurde… JAK TO? Jeszcze jestem w stanie zrozumieć, że nastolatkowie zaliczyli wpadkę i to jest dla nich totalny szok i faktycznie dzieciak się nie potrafi ogarnąć. Ok, ale słyszałam o takich dwudziesto- i trzydziestoparolatkach, którzy dziecka nie umyją, bo nie wiedza jak (tzn. nie chcą się dowiedzieć), obsranej pieluchy nie zmienią, bo ich na wymioty bierze, na spacer z wózkiem nie pójdzą, bo to siara, a na koniec jeszcze rzuci tekstem, że jego żona dostaje kasę na macierzyńskim za darmo, kurwa-jego-mać.

      1. Często to wina kobiet, bo od początku mówią – „zostaw, ja to zrobię”. Dają się wykorzystywać. Albo widzą, że koleś jest życiowo nieprzystosowany, a i tak zakładają z nim rodzinę powielając te same schematy, które w domu wprowadziła matka -wstanę sobie przed 5-tą, wszystkim moim chłopcom koszulki wyprasuję, zapakuję kanapeczki, obiad podgotuję, pranie wstawię, to jak wrócę z pracy będzie gotowe. Gdybyśmy my, kobiety, nie miały parcia na bycie w związku takie ofiary musiałyby się ogarnąć, a tak im większy nieudacznik tym fajniejsza babeczka, która chciałaby coś zmienić, ale nie wie jak. Takie społecznie normy. Mój mąż pierwszy zmienił pieluchę, w szpitalu, w inkubatorze. Panie na sali nie mogły się nazachwycać, a ja sobie w duchu myślałam ale że co? Co w tym dziwnego? Czy to jest jakieś osiągnięcie? Po co ten zachwyt? Normalna sprawa. Dobrze, że mamy inaczej, ale to my jesteśmy inne, taka moja teoria.

        1. Masz rację, niestety. Mam znajome, które naiwnie wirzyły w to, że po pojawieniu się dziecka, facet nagle dozna objawienia i zmieni całe swoje nastawienie. Ehe, jasne. To zazwyczaj kończy się tak samo…

  7. Mój mąż JEST. Ma czas dla Tadzia, sam go przebiera, kąpie, zabawia i ma ze tego autentyczną radochę! Nie zapomnę, jak cały uradowany przyszedł do domu z ciuszkami spontanicznie zakupionymi dla Młodego – ekscytacja level hard (co najmniej jakbym ja Korsa sobie kupiła 🙂 No i, co ważne dla mnie, rozumie, że też potrzebuję czasu dla siebie, bez problemu zajmuje się wtedy naszym synkiem.

    1. No właśnie, to jest chyba najważniejsze. Po prostu jest. Dla Ciebie, dla Tadzia. I nie uważa, że skoro jesteś w domu z dzieckiem to odpoczywasz, więc nie należy Ci się czas dla siebie.

    2. Trzeba było zobaczyć mojego Marcina jak wszedł do Zara Kids. Oszalał. Chciał kupić wszystko (to nic, że miałam przygotowaną listę potrzebnych rzeczy 😛 )!!! 😀

  8. Po prostu jest! Kto by skakał z dzieckiem po łóżku jak nie tata? Kto by się wygłupiał na podłodze? Uczył jazdy samochodem? Czytał? Układał klocki? Antkowy tata spisuje się na medal 🙂

  9. Pięknie to ujęłyście Dziewczyny! Mam nadzieję, że mój Chłopak też będzie takim fajnym Mężem i Tatusiem 🙂 Za to wiem, że mój własny osobisty Tata jest Najlepszym Tatą Świata. Nawet przez wiele lat jako dzieciaki jeździliśmy wraz z jego kolegami-ojcami na Tatowiska! Czyli wyjazdy samych tatusiów z dzieciakami pod namioty! Było rewelacyjnie i do tej pory wspominam Tatowiska z uśmiechem, nawet swój hymn i logo mieliśmy (koszulki, czapeczki itd.). Jeśli macie ochotę to na http://www.gadulec.me/tatowisko-pod-namiot-z-dziecmi/ napisałam parę słów o tej idei (są też śmieszne zdjęcia sprzed 15 lat i zabawne historie 😀

    Poza tym mogę zawsze polegać na swoim Tacie, jest dla mnie wzorem do naśladowania ale też przyjacielem. Nie jest idealny, ale to nawet lepiej. Zrobię wszystko żeby moje dzieci miały tyle szczęścia co ja 🙂

    1. Fajnie mieć fajnego Tatę. Twój przede wszystkim ma super do dzieci podejście, traktuje je poważnie mimo ich kilku lat i dzieci go za to kochają.

  10. Dobry ojciec to ten, który jest tak jak pisała Kasia niżej. Mój mąż ma przede wszystkim nieskończone pokłady cierpliwości (przeciwieństwo mnie), zawsze wkracza do akcji, kiedy ja już nie daję rady, czy to przy usypianiu czy karmieniu. A widok roześmianych do siebie wzajemnie chłopaków, kiedy tata wraca z pracy sprawia, że prawie ryczę ze wzruszenia 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *