5 rzeczy, które robią z Ciebie złą matkę.
Wszystkie matki wiedzą, że nawet jak się starasz na okrągło, masz milion złotych zasad, do poduszki czytasz poradniki, a Twoje dziecko chodzi jak zegareczek, są takie rzeczy, których się zwyczajnie wstydzisz, prawie tak, jak tego zdjęcia ze studniówki. Tylko zła matka mogłaby tak robić, nie Ty!
To są takie Twoje triki, którymi z nikim się nie dzielisz, nikomu się nie chwalisz, bo choć stale ich używasz, nie jesteś z nich wcale dumna.
5 rzeczy, które robią z Ciebie złą matkę.
1. Higiena.
Zdarza się, że po długiej wycieczce dziecko uśnie w samochodzie. Z wprawą pracownika najlepszego na świecie cyrku Cirque du Soleil, przenosisz malucha wprost do łóżka. Mąż otwiera drzwi, toruje trasę wśród lalek i misiów. Światła w całym domu gasi, łóżko po ciemku ścieli (dobrze, że dzieci nie słyszą słowa, które Tatuś syknie, stając na klocku Lego). Skradasz się w końcu, jakbyś co najmniej ukradła Mona Lisę. Za cenę nie zbudzenia delikwenta, pozwoliłabyś mu nawet spać w butach, co dopiero jakieś tam zęby! Z brudu jeszcze nikt przecież nie umarł!
Czasem pozwalasz dziecku nosić brudną bluzkę, bo prania nie udało się zrobić, a poza tym na ogródku i tak nikt Was przecież nie widzi! Skarpetki po takim dniu biegania bez butów musisz wyrzucić, nie ma szans, żeby się wyprały.
Do prac malarskich zakładasz małemu artyście dres, któremu nie pomógł nawet wybielacz. Plamy zostały, za to zrobiło się kilka drobnych dziurek. Tredni stajl prosto z Zary.
Przymykasz oko na jedzenie rękami, czy jedzenie z podłogi. Kiedyś przecież na pewno z tego wyrośnie.
2. Jedzenie.
Chciałabyś gotować zdrowo. Ale kochasz pizzę, zupa pomidorowa cieszy się największym braniem, a z owoców najbardziej lubicie sorbet. Ale przecież czekolada jest z kakaowca, kakaowiec to drzewo, drzewo to roślina, więc czekolada to sałatka, prawda?
Zdarza się, że Twoje dziecko jest niejadkiem. Jak w końcu odkrywasz, po miesiącach poszukiwań, że najbardziej lubi spaghetti, gotujesz wielki gar na 3 dni. Taka zróżnicowana dieta.
Ograniczasz cukier. No może oprócz tego poranka, kiedy się spieszysz i pozwalasz dzieciom jeść kulki. Bez mleka, bo akurat zabrakło.
3. Kłamstewka.
Papierosy i alkohol są fuj, mamusia i tatuś NIGDY by tego nie dotknęli. Nie mamy już więcej słodyczy w domu. Jutro pójdziemy do cyrku. Zaraz kupimy loda. Jak się nie uspokoisz to Cię tu zostawię. Za chwilę przyjdę. Jak nie umyjesz zębów to Ci wszystkie wypadną! Nie podchodź do obcych, bo Cię ukradną. Ten pies zaraz Cię ugryzie. Jak się nie pospieszysz to wychodzę sama! Święty Mikołaj przynosi prezenty. Jest już strasznie późno. Ten syropek jest PYSZNY! Kontynuować? Codziennie karmisz swoje dziecko małymi kłamstwami, żeby tylko osiągnąć to, czego nie udaje się wytłumaczyć, na przykład założenia butów.
4. Konsekwencja.
Nie jemy słodyczy przed obiadem. Idea pada jak tylko przekroczycie próg domu babci.
Ścielimy łóżka. Zaspaliście, kto by się przejmował łóżkami?
Sprzątamy po sobie zabawki. Zawsze oprócz tego dnia jak na wizytę wpada kurator (teściowa), wtedy wiadomo, że musisz sama.
Już nic dla dzieci nie kupuję! Aha. A z każdych zakupów to kto do domu targa siatę słodkich ciuszków, jajko niespodziankę i kolorowankę?
Brzmi znajomo?
5. Telewizja.
Zasada numer jeden w Twoim domu to max pół godzinki przed TV. Puszczasz Krainę Lodu i sama tak się wciągasz, że nie wiesz nawet, kiedy minęło 90 minut, a jedno z dzieci usnęło. Kij z zasadami jak wpadł Ci taki bonus!
Twoje dziecko choruje. Masz ambitny plan bawić się z nim cały dzień, spędzić ten czas wspólnie i kreatywnie. Wyciągasz całą altyrelię: farbki, puzzle, ciastolina, kredki, rebusy, teatrzyk, czytanie bajek, lego, zabawa w chowanego. Myślisz sobie: „Wow! Jest super! Bawimy się tak już dobrych kilka godzin!” O zawał przyprawia Cię krótkie zerkniecie na zegarek – minęło 15 minut!!! WHAT? Puszczasz więc bajkę, kapitualacja..
Też jesteś taką najgorszą matką? Nieeee, jesteś the best! I tak trzymaj. A ja lecę odgrzewać pomidorówkę!
Haha, samo sedno! 😀 Każda z nas ma na swoim koncie takie grzeszki. Też czasem nie mam serca budzić synka na kąpiel, gdy akurat wcześniej przyśnie, nawet jeśli ostatnia kąpiel miała miejsce 4 dni temu 😛
hahahaha, u mnie raczej o tym niebudzeniu decyduje kalkulacja. Obudzę o 19 – bawimy się do północy.
punkt 5. moja matczyna porażka, w szczególności kiedy dziecko chore. 🙁
Jak sama jestem chora to też mam ochotę po prostu poleżeć pod kocem. Więc i dzieciom od czasu do czasu na to pozwalam. W perspektywie i tak kolejne dni i godziny, kiedy to (jak sama kiedyś napisałaś) „Będzie! Będzie zabawa”!
Oh super tekst po calym, ciezkim dniu pracy…ale sie ubawialam :))) a po za tym to podpisuje sie pod nim pelnym imieniem i nazwiskiem i dorzucilabym jeszcze pare innych grzeszkow, ktore dalej kontynuuje, mimo ze moje najstarsze dzieciatko jest juz….. nieomal w Twoim wieku, Daga :)))
Och, jak ja bym chciała o tych grzeszkach usłyszeć!! Może gościnny wpis?
o rany uśmiałam się, fajnie piszesz 🙂 ja co prawda dzieci jeszcze nie mam, ale przypominają mi się czasy bycia aupair 😀
Hej, dzięki 🙂 Dla nie-dzieciatych polecam wpisy w kategorii „motywacja”.
zajrzę na pewno 🙂
Well…dziecko niejadek, to moja bajka. Kiedy nic nie pomaga probujesz pierogow ruskich i frytek. Jesli tylko nie zostana wyplute…kontynuujesz. Co zrobic!
Wszyscy kiedyś tam byli, czyli dieta frytkowo-parówkowa.
Nieeee, ja nigdy tych błędów nie popełnię!
Żartowałam 🙂
Hehehe, prawie dałam się nabrać!
Są dni, kiedy chciałbym mieć do dyspozycji tak ze 48 godzin, żeby wszystko ogarnąć (głównie sen), ale jak dziecko jest chore, to najlepiej gdyby doba miała max 2 godziny 🙂 Nasz osobisty rekord to trzy razy Fronzen jednego dnia!
A przenoszenie śpiących dzieci z auta do wyra to standard. Już widzę, o której zasnęłyby ponownie, jakbyśmy je do wanny wsadzili. Na szczęście z reguły udaje nam się ich dowozić nieśpiących, więc co jakiś czas się jednak wykąpią 😉
Nasz rekord to dwa razy Frozen – rano i wieczorem. Ale mnie to nie przeszkadzało, bo ja uwielbiam tą bajkę i teraz, kiedy szał na nią minął, żałuję. Dobrze, że znam na pamięć to sobie od czasu do czasu w samochodzie pośpiewam. Wtedy, kiedy dzieci w nim śpią, a ja wiem, że happy hours zacznie się wcześniej 🙂
Wszystko o mnie 🙂 Ale moje dzieci i tak mnie kochają i wyrosną na szczęśliwe 😛
I moje też! 🙂
My w trakcie drogi zdejmujemy już buty jak jeszcze w aucie sie kołysają hehe Taki bonus od czasu do czasu why not! Matce też coś się od życia należy. TV też dla ludzi jest a dziecko też człowiek jak wiemy. Lepiej jak mniej ale czasem to jest najlepsze rozwiązanie! Urozmaicona dieta – przypomina mi się jak mój syn miał 2 lata i tolerował tylko rosół – śniadanie, obiad, kolacja, dzień w dzień – zmieniałam tylko kształty makaronów 🙂 A teraz jako 4 latek je wszystko! Kiedyś w sklepie mówi: Mamo kupisz mi szczypiorek, proszę! (takim prosze jak o gumy mambe). dziwnie się ludzie na mnie w sklepie patrzyli 😉
Znam to! Moje dzieci też potrafią tym proszę od gumy mamby prosić o jabłuszko. Buty to dobry patent! Wypróbuję!
Mam to samo 🙂 Wchodząc do sklepu z myślą że, kupię coś w końcu dla siebie, wychodzę z masą ubranek, zabawek i wszelkiej maści rzeczy dla dzieci. Uśmiech mojego dziecka jest dla mnie ważniejszy 🙂 Całe szczęście że są dziadkowie. Jak to mi mówiła moja babcia Twoi rodzice mają masę różnych spraw na głowie a ja mam teraz zawsze czas 🙂 Teraz to widzę, my rodzice zabiegani, więc Majka albo w żłobku albo bawi się z babcią a ja wykonuję resztę obowiązków 🙂 I oczywiście u mnie też jest pomidorowa 😛
Z tymi zakupami to już chyba normalne zachowanie każdej mamy!
Nie każdej 😛 Mam znajome które kupują coś dla siebie, bo im się też coś od życia należy 😀
Ja kupuję dla siebie! Ale przy okazji dla dzieci też 🙂
Nie mam dzieci, ale po chrześnicy widzę, że czasem trudno oprzeć się przed odpaleniem świnki pepy. „Tylko jeden odcinek, no dobrze, mogą być cztery”. Jest wtedy tak przyjemnie spokojnie 😉
Taaaak! Ciiiisza i to taka kontrolowana, a nie z groźbą małej katastrofy.
Punkt 1 i 2 zdarza się czasem 😉 3- stanowczo nie…nie kłamiemy nikomu, bo mamy za krótką pamięć….a kłamstwo ma krótkie nogi….4- jak nie ma konsekwencji, to nie ma zasad, jak nie ma zasad, to dziecko okręci nas sobie wokól palca, najłatwiej ustalać z dzieckiem jasne reguły i niech dziecko w tych ustaleniach też bierze udział, niech wie, że może decydować, ale niech nami nie rządzi…5- wynika z 4 (tyczy się to również tabletów,komórek, itp. – ostatnio często spotykane sytuacje: rodzic z dzieckiem w kolejce do lekarza….dziecko zaczyna się nudzić, kombinować….zbliża się wybuch histerii,złości,krzyku….i co???żeby ustrzec się przez zrobieniem przez dziecko tzw. siary przed gabinetem, rodzic zamiast porozmawiać i wytłumaczyć daje dziecku tableta, a sam gada przez komórkę). Najważniejsze to kochać dziecko, myśleć o nim, ale nie iść na łatwiznę.
Ja też już nie kłamię, bo to bez sensu. Zasady też mam i konsekwentnie ich przestrzegam, bywają jednak dni, że gotuję pomidorówkę i jemy ją przez trzy dni. Umiar we wszystkim i jest dobrze!
Nic co ludzkie nie jest mi obce 🙂
To samo u mnie 🙂
Przepraszam, ale co złego jest w pomidorówce? Bo nie kumam 🙂
Kto? Gdzie? Zła? Pomidorówka? Eeeeee. 🙂
No właśnie 🙂
punkt 5 – boski :-))! Emotikon grin wszystkie fajne, ale piąty boski:D